Łączna liczba wyświetleń

12 grudnia 2019

ZAPRASZAM DO DOMUŚWIĄTECZNY KLIMAT




       Tak naprawdę świąteczny klimat zaczyna się u mnie pojawiać wraz z nadejściem grudnia, a po mikołajkach zaczynam go wprowadzać do domu. 
       Zaczynam od wieńca, który robię sama, z gałązek świerku, żywotnika zachodniego, jałowca i sosny. W tym roku zawiśnie nad stołem, ponieważ wreszcie znalazłam, piękną lampę, która idealnie się do tego nadaje. Myślę, że  w tym roku znajdę jeszcze kilka miejsc na zawieszenie mniejszych wieńców. Na moich nowych regałach rozsiadły się i rozgościły moje skrzaty również ręcznie robione przeze mnie. Ich zacne grono co roku się powiększa o kolejne egzemplarze, a te, które już trafiły do innych domów cieszą ich właścicieli i przynoszą świąteczny klimat. 
       Pojawia się więcej światła. Choć mój dom jest tak zaprojektowany by wpadało do niego jak najwięcej światła dziennego to w grudniu ciężko o taką ilość jego jak bym chciała a ponieważ nie lubię światła sztucznego takiego oczywistego, szukam go w lamkach choinkowych, które rozwieszam gdzie się da, lampionach i świecach.
       Są też takie zapachy (chyba każdy je ma), które oznajmiają mi fakt , że święta nadchodzą. Jest to,oczywiście zapach mandarynek i pomarańczy. Myślę, że wszystkim jak ja urodzonym w latach 80 i wcześniej już na zawsze zapach ten będzie przywoływał na myśl właśnie święta Bożego Narodzenia. Kto urodził się później już raczej nie doświadczy tego uczucia. To było takie dobro luksusowe, wiem jak to dzisiaj brzmi, ale kiedyś wkładano je do paczek świątecznych , które dostawało się od babci czy ciocia albo rodzice przynosili z pracy. Oczywiście nie to żebym jadała te owoce tylko w grudniu ale właśnie o tej porze roku są najpyszniejsze ponieważ jest na nie sezon, ale jak nigdy indziej w roku taki zapach przypomina ten wyjątkowy czas. Ponieważ ten zapach jest mi taki bliski robię domowy odświeżacz powietrza z pomarańczy, mandarynek, cynamonu, kardamonu i goździków. Gotuję to wszystko tak długo aż zapach wypełni cały dom. Później przelewam w małą miseczkę i stawiam na podgrzewaczu wtedy zapach unosi się dłużnej i mogę go zabrać do pomieszczenia w którym akurat przebywam.
       Pierniki to drugi zapach, który tak pięknie mi się kojarzy. Kiedy byłam mała mój tato  przywodził z Niemiec, gdzie pracował takie właśnie pierniczki. Były specyficzne i niekoniecznie jadalne ale ten zapach gdy otworzyło się pakownie był nieziemski i wypełniał cały dom. Dziś trudno o taki konkretny zapach. Dziś nic już nie pachnie ani nie smakuje jak w tamtych latach .Mimo to zapach dzisiaj pieczonych pierniczków również przywołuje świąteczny klimat, a ponieważ tato przywoził je wlanie na święta dlatego ten zapach tak mocno został w pamięci.
       Zostawiam was w tym świątecznym klimacie a ja patrząc na ogień w kominku, popijam piernikowe kakao relaksując się w moim świątecznie udekorowanym domu :)




































 Pozdrawiam :)

7 grudnia 2019

ŚWIĄTECZNE PORZĄDKI I MOI MALI POMNOCNICY



       To już ten czas. Tak naprawdę dopiero w tym roku doświadczam tego co to znaczą świąteczne porządki. W zeszłym roku robiliśmy wszystko od początku, bo wprowadzaliśmy się do nowego domu i nie mogłam się doczekać by móc już biegać ze szczotką i mopem, tak bardzo chcieliśmy zamieszkać w nowym domu. Teraz po roku tego optymizmu jeśli chodzi o sprzątnie jakoś we mnie jakby mniej i dopiero widzę jaki nasz dom jest duży i jak wiele pomieszczeń przyjdzie mi posprzątać, ile okien umyć i w ilu szafkach poukładać. W tym roku chcę żeby było szczególnie ładnie, ponieważ organizujemy u nas wigilię dla całej nasze rodziny. To wyzwanie dla mnie ale jakoś cieszę się na myśl o tym. Wreszcie nie będziemy się szarpać z tym gdzie pójdziemy najpierw do moich rodziców czy do teściów i zawsze w pośpiechu od tylu lat. Teraz będzie inaczej.
       Na dwa tygodnie przed świętami mam już posprzątane pomieszczenia na dole, zostały te na górze. Chciałam wam przedstawić moich małych pomocników, którzy nieco ułatwiają mi to zadanie.
     Ściereczkę do mycia okien poleciła mi kuzynka, gdy jakoś przypadkiem weszłyśmy na temat mycia okien. Nie chciało mi się wierzyć w taki "cud wynalazek" ale dziś mogę ją wam śmiało polecić. To naprawdę wspaniała rzecz i jest ekologiczna. Nie trzeba do niej używać żadnego detergentu, wystarczy czysta woda, nie trzeba również używać papierowych ręczników ani suchych szmatek. Sama ściereczka jest też wielokrotnego użytku ponieważ można ją prać. Fioletowa jest z firmy VILEDA, zaś zielona z JANA NIEZBĘDNEGO. Osobiście uważam, że ta z VILEDY jest ciut lepsza ale obydwie spełniają swoją funkcję. Szczerze polecam. Ogromnie przyspiesza mycie okien, co pozwala dużo mnie nie cierpieć tej czynności.








         Moim drugim pomocnikiem są produkty polskiej firmy BARWA  z lini Perfect House. Mi te produkty pomogły w sprzątaniu  kuchni oraz łazienki ale firma proponuje szeroką linie produktów do sprzątania rożnych powierzchni. Szybko uporały się z tłustymi plamami na kuchence oraz z osadami z mydła w łazience, do tego mają piękny zapach perfum co sprawia że są też odświeżaczem powietrza.













      Polecam wam również SIDOLUX do mycia paneli. Po wielu remontach, które tak naprawdę skończyły się w zeszły weekend trudno było mi ją domyć. Produkt ten nadał mojej podłodze delikatnego efektu nabłyszczenia oraz czystości, którą naprawdę widać.




       Z takami pomocnikami sprzątanie może nie będzie ogromną przyjemnością, ale z pewnością będzie nieco łatwiejsze. Zabieram się więc za resztę porządków bo świąteczny klimat już puka do drzwi, wiec za chwilę wracam do was z pomysłami na wprowadzenie go do domu.
Pozdrawiam

4 listopada 2019

MINĄŁ MIESIĄC I TO NIE JEDEN ;)




       Ostatnie miesiące minęły mi tak szybko .  Nawet nie wiem jak to się stało, że nie było mnie na blogu aż tak długo.  Gdzie byłam? Co robiłam? Poniżej mam dla was kilka zdjęć z ostatnich miesięcy, które nieco przybliżą ten miniony czas. Chciałabym wrócić. Pisanie sprawiało mi zawsze ogromną przyjemność ale ograniczenia, które nakładam sama  na siebie nie pozwalają mi się otworzyć i pisać naprawdę o tym o czym  chcę  i o czym myślę. A przecież nie powinnam się przejmować tym  co pomyślą ludzie, gdy nie spodoba im się mój tekst.  Przecież bardzo często z racji tego co robię w życiu wystawiam się na ludzką krytykę. Przez lata nauczyłam się dystansu do tego co mówią  ludzie „jeszcze się taki  nie narodził co by każdemu dogodził „. Tak, wiem i kiedy jestem w pracy bez  żadnego problemu potrafię stosować się do tego hasła. Czemu więc w życiu prywatnym  tak ciężko mi żyć według tego przysłowia ? Spotkałam  na swojej drodze  ludzi  którzy krytykowali mnie za rzeczy tak prozaiczne ja to że, nie posiadam  płyty indukcyjnej w kuchni a wybrałam  kuchenkę gazową. A przecież każdy z nas ma prawo do własnych wyborów. Mogą nam się nie podobać wybory innych ale powinniśmy je szanować. Niestety mam wrażenie, że jestem tak odmienna w swoich wyborach, myśleniu i postrzeganiu świata od rzeczywistości w której przyszło mi żyć, że muszę sobie wywalczyć swoje miejsce. Nie jestem inna, jestem jakaś.  Nie podążam za trendami i nie myślę jak wszyscy, kocham  rzeczy oryginalne i wyjątkowe. Walczę ze stereotypami jeśli chodzi o miejsce kobiet w życiu i mam swoje zdanie na wiele tematów. Nie jestem inna, jestem jakaś. Pewnie jest to jeden z powodów przez który nie pisałam.. Mimo wszystko będę się strać bywać tu częściej i pisać, pisać, pisać to co chcę. :)



Grzybobranie. Marny ze mnie grzybiarz ale kolory w lesie zachwycały i choćby z tego powodu warto było tam pójść.


Te jabłuszka w rodzinnym sadzie dojrzewają późną jesienią ale warto na nie czekać bo są pyszne.

Było też trochę pracy. Zostałam poproszona o przygotowanie dekoracji sali weselnej. Państwo młodzi zadowolenie więc ta praca to sama przyjemność.


Właśnie zaczęłam wakacje bo sezon weselny dobiegł końca.


...i te leniwe poniedziałkowe  poranki po 18 godzinach pracy.





Pojawiały się pyszne śniadania włącznie z tymi do łóżka :)...  




...i równie pyszna jesienne obiady.



Piękne poranne światło w mojej kuchni...


...i popołudniowe w salonie.


1,2 - moja wieś, moje miejsce na ziemi, 3,4 - pierwsze przymrozki w moim ogrodzie. Nie mogłam uwierzyć, że to już.


Piękna jesienna pogoda sprzyjała jedzeniu lodów...


...spędzaniu czasu razem na świeżym powietrzu przy pysznym jedzeniu...


oraz spacerom w pięknych okolicznościach przyrody.


Te chwile razem gdy: 1- jemy pyszności, 2- pracujemy w ogrodzie, 3- odkrywamy talent muzyczny i 4- obcujemy ze sztuką:).






Odkąd mam moją kuchnię zaczęłam uczyć się piec. Pewnie mistrzem świata nie zostanę ale ważne , że smakuje.


Jesienne akcenty.




 6 października była nasza 7 rocznica ślubu.







Z tego też powodu wybraliśmy się na obiad do wspaniałego miejsca.


Mój mąż korzystał ze swojego prezentu urodzinowego. To był naprawdę trafiony prezent.


Korzystając z tego, że realizacja prezentu urodzinowego mojego męża odbywała się  w Łodzi nie mogłam odmówić sobie wizyty w IKEA. A co mnie też należał się prezent, duuuużo prezentów:).


I na koniec taki relaks... uwielbiam.