Budowa tunelu foliowego
Dziś obiecany wpis o budowie tunelu foliowego. Taką
konstrukcję można wykonać niemal ze wszystkiego wystarczy tylko trochę wyobraźni.
Można też kupić gotową konstrukcję ale jak dla mnie oczywiście nie ma nic
lepszego od tego uczucia gdy się patrzy na swoje dzieło i z dumą mówi „Tak to
ja to zrobiłam”:).
Ponieważ bardzo lubię to uczucie postanowiłam więc, że sama moimi małymi
rączkami wybuduję swój tunel foliowy (mój mąż akurat wyjechał na cały tydzień
więc trochę nie miałam wyboru :)).
Przeszukałam internet w poszukiwaniu sposobu na budowę tego też obiektu.
Kryteria były proste: ma być łatwy do zrobienia, jak na moje możliwości (znaczy
się bardzo łatwy), nie wymagający mnóstwa czasu (ponieważ szybko się nudzę ), możliwy do wykonania z tego co już mam na
działce oraz oczywiście musi mi się podobać wizualnie. Sposobów jest mnóstwo ale jak na moje
kryteria (przecież nie wyszukane :))
nie było nic. Nawet jeśli już znalazłam coś całkiem do zrobienia to nie podobał
mi się tak sam w sobie, nie pasował do mnie(wiem to tylko tunel foliowy), a
jednak pasować powinien wtedy lepiej się wszystko będzie w nim robiło. Nie
poddałam się jednak i z kilku sposobów zrobiłam ten mój, swój własny, jedyny i
niepowtarzalny(żart) plan budowy.
Zaczęłam od wyznaczenia miejsca w którym będzie
się znajdował, oraz zaznaczenia sznurkiem jego kształtu.” Jest to bardzo ważne by używać sznurka gdy
chcesz by coś było prosto” - tak mówi mój mąż:), ale z moim talentem do
mierzenia i tak wyszło krzywo, bądź co bądź jednak sznurek był i wam też go
polecam. Może macie większy talent niż ja.
Potrzebna mi była konstrukcja na którą później naciągnę
folię (folię dostałam od teścia w zeszłym roku, została mu po rozbudowie jego
tunelu foliowego). Wykorzystałam do tego listewki które również dostałam od
brata gdy ciął deski. Tunel jest nie duży więc mi potrzebne były osiem
listewek, po cztery na stronę. Wykopałam w ziemi dołki, włożyłam do nich
listewki i każdą obłożyłam gruzem by były sztywniejsze. Następnie zakopałam
dołki i mocno udeptałam. W miejsca wkopania listewek nalałam też wody by ziemia
się dobrze ubiła.
Teraz potrzebowałam czegoś z czego zrobię górny półokrągły
stelaż. Musiało to być coś mocnego a jednak na tyle elastycznego by dało się w
taki półokrąg wygiąć. Wykorzystałam do tego gałęzie wierzby która bez pytania
mnie o zgodę wyrosła na mojej działce. Nie jestem na nią tak bardzo zła bo
jednak się przydały :). Ucięłam więc osiem średniej grubości gałęzi. Nie było to
trudne ponieważ ta wierzba jest krzaczasta a jej gałęzie rosną od ziemi pionowo
do góry, są więc idealne, odpowiednio grube, proste no i wystarczająco
elastyczne. Poodcinałam mniejsze gałązki i przywiązałam je sznurkiem do
wcześniej wkopanych listewek
Kiedy przywiązałam już ostatnią gałąź wierzby do listewek,
pozostało mi połączyć te gałązki również sznurkiem u góry. W ten sposób powstał
stelaż gotowy do naciągnięcia foli. Folie od dołu przysypałam ziemią i mocno
udeptałam. Był już prawie gotowy. Niestety z drzwiami musiałam poczekać na
mojego męża, po prostu chciałam aby akurat ten element był prosty :). Drzwi wyszły super a
mąż był pełen podziwu (co do nie skuteczności sznurka) oczywiście co do mojej
determinacji.
Mąż nieco go wzmocnił listewkami przy suficie oraz bokach. W
środku zrobiliśmy takie korytko i wymieniliśmy ziemię bo ta która był nie
nadawał się kompletnie do uprawy czegokolwiek. Ziemia została wymieszana z
obornikiem (granulowanym, wspaniały wynalazek) i wkrótce zostaną posadzone
pomidory (które moja teściowa wyhodował z maleńkich ziarenek), ogórki (które
wyhodowałam ja) i papryka (dobra kupiłam).
Powodzenia w realizacji waszych przedsięwzięć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz